Forum 7 WDH KaDwa Strona Główna 7 WDH KaDwa
KaDwa Polanów Harcerstwo
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Sezam Jesien i Ty" 2005r.

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum 7 WDH KaDwa Strona Główna -> Opisy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
edek
Administrator



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polanów

PostWysłany: Nie 12:38, 12 Lut 2006    Temat postu: "Sezam Jesien i Ty" 2005r.

"Sezam", jesień i my.

Już po raz drugi wzięliśmy udział w corocznym Wysokokwalifikowanym Nocnym Rajdzie Pieszym "Sezam, jesień i ty". Odbył się on w nocy z 21 na 22 października 2005 roku. I tym razem trasa XXVI już rajdu, biegła zarówno przez miasto Koszalin jak i okoliczne lasy oraz wsie. W sumie w niecałe 11 godzin przeszliśmy prawie 40 kilometrów. Punkt startu opuściliśmy jako 3 drużyna, natomiast na metę dotarliśmy jako pierwsi J Szkoda, że czas w jakim przejdzie się trasę nie jest brany w zasadzie pod uwagę... I tak było świetnie pod każdym względem
Start. Pełni zapału rzuciliśmy się do mapy. Każdy chciał pomóc i popatrzeć. Niektórzy z nas bardzo się zdziwili gdy ujrzeli jej wielkość, inni wręcz przerazili, a na innych tzn. na Arturze i Jacku nie zrobiło to żadnego wrażenia... Po pierwszym szoku klęknęliśmy w kółku z latarkami w rękach i wzięliśmy się do roboty. Poskładaliśmy wszystkie elementy w miarę czytelną całość, skleiliśmy je plastrem i ruszyliśmy na trasę. Nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Zarówno jak długa będzie cała trasa- Artur wolał nas nie zniechęcać, oraz co nas na niej czeka- Artur wolał nas nie straszyć J A więc idziemy, idziemy i nie jest źle. Po pierwszych kilku kilometrach całkiem przyjemnego marszu, dotarliśmy do pierwszego zadania. A więc baczność! Meldujemy drużynę i dostajemy zadanie... Proszę przykleić w odpowiednie miejsca karteczki z nazwami części ciała... konia. Koń by się uśmiał! Ogon, Dupa, ucho. No proste... tylko gdzie koń ma sanki?? No dobra nie było takie proste. Ale strasznie też nie było. A teraz trochę weselej... Dwie silne osoby i dwie chude, lekkie. Z tego proszę zrobić pary. Artur i Benia oraz Dawid i Asia. Panie wkładają na siebie ostrogi i dostają bata do ręki, a panowie zamieniają się w konika! No i wio! "Dziewczynki użyjcie tego bata"- krzyczeli punktowi, a my pękaliśmy ze śmiechu. Jednak chłopcy byli dzielni i wytrwali do końca... no prawie, bo tuż przed metą "konik" Dawid wywrócił się z Asią na plecach i uderzyli twarzami w piasek. Pierwszy punkt zaliczony. Całkiem dobrze nam poszło. Artur z nas dumny. A my szczęśliwi. Idziemy dalej...
Doszliśmy na drugi punkt. Po drodze niespodzianek nie było. Za to na punkcie miła niespodzianka: INO, czyli coś co lubimy najbardziej. Tak...miło. Azymuty a my nie mamy kompasu czy nawet busoli! Na szczęście organizatorzy to przewidzieli. Punktowi pożyczyli nam kompas i włączyli stoper. Artur wskazywał kierunek, a cała drużyna biegła w poszukiwaniu kartki z cyferką. Raz Artur pobiegł przodem w las... bez latarki. Skończyło się to jego upadkiem do dziury głębokości prawie 2 metrów! Przez chwilę zrobiło się strasznie... Ale nasz bohater powstał cały i z uśmiechem na twarzy. Ogólnie poszło nam dobrze. Wszystkie cyferki spisane, ale to nie koniec. Te cyferki to kod do sejfu. Klękamy nad sejfem. Podaję kod, a Jacek w skupieniu go wpisuje. Sejf się otwiera. Kolejne zadanie: ściągnąć odciski palców z butelki i rozpoznać je wśród kilku innych odbitych na kartce. Trzy minuty wspólnej pracy i zgadliśmy! Ekstra! Maksymalna ilość punktów wpisana w kartę dodała nam sił. Ruszyliśmy dalej.
Trasa całkiem fajna. Było widno. Księżyc świecił w pełni. Latarki były nie potrzebne. Mieliśmy do wyboru iść jezdnią albo lasem, możliwe nawet, że po bagnach. Wybraliśmy mniej brudną opcję. Ale mniej brudna opcja nie oznacza bezpieczniejszej... Ten pierwszy upadek dzisiejszego wieczoru już nastąpił (Dawid i Asia) więc musiał być kolejny. Tym razem to ja wdepnęłam w dziurę w jezdni i upadłam na prawe kolano i łokieć. Na szczęście nic poza obtarciem kolana sobie nie zrobiłam. Więc po stwierdzeniu małych uszkodzeń mego ciała ruszyliśmy dalej. Później już zapalaliśmy latarki jeśli nie byliśmy pewni naszych polskich dróg.
Reszta drogi do punktu 3 przebiegła bez większych zakłóceń. Po zameldowaniu drużyny udaliśmy się z punktowymi nad rzekę... Jednak zadanie nie okazało się takie straszne. Oczywiście troszkę mokro było. Naszym zadaniem było zakryć tak wszystkie dziury wywiercone w rurze PCV o długości około 1.5metra, aby wlewana do niej woda wypchnęła na wierzch wrzuconą do rury piłeczkę pingpongową. A więc całą siódemką zabraliśmy się do zatykania dziurek . Wodę polewać miał Jacek ze względu na mniejszą liczbę zdrowych palców (prawą rękę miał w gipsie). Nie szło mu to strasznie i na dodatek wkąpał się do rzeczki. Jego zadanie przejął Artur... Niestety jemu też nie poszło zbyt dobrze wlewanie wody. W rezultacie byliśmy wszyscy mokrzy i zadania nie ukończyliśmy. Druga część zadania na tym punkcie była dla prawdziwych smakoszy. Do boju ruszyłam ja, Artur i Jacek. Jedliśmy dziwnie wyglądającą mieszankę, która jeszcze bardziej dziwnie smakowała. Oczywiście naszym zadaniem było rozpoznać co jemy. Udało nam się rozpoznać 4 z 7 składników. Nie było najlepiej. Trochę się podłamaliśmy tym niezbyt dobrze wykonanym zadaniem. Smutni i mokrzy ruszyliśmy do następnego punktu.
Ten odcinek drogi był naprawdę trudny. Z dwóch względów: był najdłuższy i mieliśmy kryzys natury psychofizycznej. Mianowicie chciało nam się strasznie spać i zaczęliśmy odczuwać zmęczenie po przebytych kilometrach. Na wzmocnienie i pobudzenie zjedliśmy kilka tabliczek czekolady. A na poprawę humorów zaczęliśmy śpiewać przeróżne piosenki.
I tak oto wesołą i uśmiechniętą naszą drużynę zameldował Artur na punkcie 4. Okazało się, że to nie koniec naszej przygody z wodą na dziś. Dostaliśmy 2 pontony i maski przeciwgazowe dla każdego...I znów się wywaliłam! Tym razem troszkę poważniej to wyglądało. Jeszcze mniej mi się stało bo nic. Ale też jeszcze więcej osób się ze mnie śmiało J Po tym małym wyskoku podzieliliśmy się na zespoły: 1.Artur (był sam, bo nikt by się z nim nie zmieścił w pontonie ), 2. Aśka i ja (czyt. Agata), 3. Paulina i Beatka, 4. Dawid i Benia. Jacek-Edek nie brał udziału bo mógł pójść na dno z tym gipsem. A więc... Maski na twarz i biegiem! Ponton pod pachę, bieg na drugą stronę mostu, zrzucamy maski i siup do pontonu!! Wiosłujemy, wiosłujemy... Kurka kręcimy się w kółko! Tak nie miało być! Nie widzimy reszty osób. Artur już na brzegu nas dopinguje, a ja i Asia ze śmiechu nie możemy wiosłować... o zgrozo zaczynamy się topić! Ponton okazał się dziurawy. Dopłynęłyśmy ostatnie. Cud, że w ogóle dopłynęłyśmy. Całe mokre okazałyśmy się świetnymi modelkami do zdjęcia. Dołączyły do nas pozostałe dziewczyny i pozwoliłyśmy sobie na chwilkę zapomnienia. Odpoczęliśmy wszyscy trochę i czas było ruszać dalej...
Szliśmy mokrzy, zmęczeni i niektórym zaczęło się robić zimno... Dawid, Beatka, Paulina i Benia nałożyli na siebie pałatki. I tak oto w tamtą pamiętną jesienną noc powstał zakon kapucynów wśród harcerzy. Nasi kapucyni zaczęli śpiewać własne modlitewne pieśni, szerzyć wielożeństwo i zerwali z celibatem. W ten oto sposób doszliśmy do punktu 5!
I tutaj bojowe zadanie: znaleźć 3 kurze gniazda z jajkami w środku...tylko jajek nie zgnieść! I jak to zrobić? Zapaliliśmy po raz pierwszy od dłuższego czasu latarki i ruszyliśmy na poszukiwania. Po kilku minutach siedzieliśmy już z jajkami w rękach, głowiąc się nad odpowiedziami do testu... o kurach oczywiście. Test poszedł nam średnio: na 15 punktów uzyskaliśmy 7. No, ale przecież nie każdy musi znać łacińską nazwę kury, prawda? Po skończonym teście ze znalezionych jajek musieliśmy zrobić jajecznicę. Rozpaliliśmy ognisko i zabraliśmy się do smażenia. I tu Artur zaskoczył nawet nas... Wyjął z plecaka przyprawy, masełko i szczypiorek. Jajecznica była wyśmienita! Za umiejętność gotowania dostaliśmy maksymalną ilość punktów.
Przez następne kilka kilometrów marszu, przewodnik duchowy naszych zakonników– Beatka nauczyła nas hymnu kapucynów o murzynkach J Lecz na 6 punkcie już wszyscy- łącznie z kapucynami zamieniliśmy się w rycerzy. Muszę przyznać, że na twarzach wszystkich moich towarzyszy niedoli pojawiła się prawdziwa radość, iż będą mogli włożyć na siebie zbroje, a w sumie jej fragment... Ale to nie ważne! Ważne, że na dobre wróciły nam humory. Po ustawieniu kolejności przyszła kolej na zadanie. Po nałożeniu kolczugi i hełmu należało okręcić się wokół pochodni 5razy, wyjść w miarę prosto na drogę, dobiec do drugiej pochodni, tam mieczem trącić puszkę wiszącą na drzewie, znowu się okręcić, wrócić do pierwszej pochodni, zciągnąć z siebie elementy zbroi i co było najtrudniejsze -odpowiedzieć na pytanie zadane przez harcerza punktowego. Było to nie tyle trudne co ciężkie zadanie, bo zbroja ważyła około 15 kilogramów, a kolejne kilka hełm i miecz! Po wykonanym zadaniu ruszyliśmy do ostatniego już, siódmego punktu.
Nikt nie miał siły już na śpiewanie i śmiechy. Droga nam się dłużyła i Artur nie umiał nas już pocieszyć. Nawet jego słowa, że za następnym zakrętem będzie już punkt nie działały na nas kojąco. Chodź dobrze było się łudzić iż to tak blisko. Gdy już doszliśmy do punktu nikt nawet nie miał się siły cieszyć i zamiast stać na baczność podczas meldowania drużyny- część z nas już siedziała. Po meldunku usiedli już wszyscy i nikt się nie kwapił do wykonania zadania. Artur, Jacek i ja czuliśmy się najbardziej na siłach i to my podjęliśmy wyzwanie. Jednak nie dane nam było się wykazać. Sprzęt którym mieliśmy znaleźć zakopane w ziemi metalowe elementy konstrukcji do późniejszego ich złożenia... zepsuł się. Ale jakoś punkty na tym zadaniu musieliśmy zdobyć... Ponieważ jesteśmy ludźmi zdolnymi i pomysłowymi wymyśliliśmy nowe zadanie na punkt: pokaz artystyczny! Oczywiście my zaśpiewaliśmy naszą ulubioną piosenkę o Renacie. A na deser znaną każdemu piosenkę o stokrotce i harcerzu. Wykazaliśmy się wszyscy. I tym podbiliśmy serca punktowych. 7WDH znowu górą! Punkty zdobyliśmy i dumni ruszyliśmy już na metę.
Ostatni odcinek drogi, wcale nie najdłuższy, dłużył się niesamowicie! Paulina-Jamajka szła z wielkimi odciskami na stopach i z jeszcze większym grymasem na twarzy. Beatka, Dawid i Benia podtrzymywali się nawzajem na duchu. Później dołączył do nich Jacek i Artur i tak sobie szli chwaląc siebie nawzajem za wytrwałość. Natomiast Asia i ja dodawałyśmy sobie otuchy śpiewając disco polo i w końcu doszliśmy! Doszliśmy do mety, do hufca i jak tylko szybko się dało zmieniliśmy ubrania na suche i czyste, umyliśmy się i położyliśmy się choć na trochę spać. Przecież musieliśmy wrócić jeszcze do domu... Po kilku godzinach snu, w miarę wypoczęci, udaliśmy się autobusem do domu.
Zajęliśmy 4miejsce. Sprawdziliśmy swoje możliwości. Poznaliśmy się jeszcze bliżej. Nauczyliśmy się piosenki o murzynkach. Potrafiliśmy sprawnie współdziałać w trudnych sytuacjach. Przeszliśmy naprawdę długa drogę... I teraz wiemy na pewno.... stać nas na wiele.



dh. Agata Walczak
7WDH „Ka Dwa”

SKŁAD DRUŻYNY BIORĄCEJ UDZIAŁ W „SEZAMIE”:

1. dh. Agata „Agaton” Walczak
2. dh. Paulina „Jamajka” Zaborek
3. dh. Joanna „Ciasto” Ciuła
4. dh. Bernardetta „Beta”Ukleja
5. dh. Beata Szwankowska
6. dh. Dawid „Kuncior” Cznadel
7. dh. Jacek “Edek” Walczak
8. dh. Artur Dropko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum 7 WDH KaDwa Strona Główna -> Opisy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin